FREJA - Bogini zamieszkująca szpital psychiatryczny... Rusza na wojnę?

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję wydawnictwu Jaguar:)
Tytuł: Freja
Tytuł oryginalny: Freya
Autor: Matthew Laurence 
Data wydania: 26.05.18r.
Liczba stron: 335
Wydawnictwo: Jaguar
Ocena: 6,5-7/10

Freja - nordycka bogini - prowadzi zwykłe życie jako Sara Vanadi i nie narzeka na to. Szukała spokoju i jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało, znalazła go. W szpitalu psychiatrycznym. Jej sielankowe życie kończy się jednak, gdy odwiedza ją tajemniczy mężczyzna imieniem Garen. Sara dowiaduje się o organizacji, mającej na celu wymordowanie bogów. Nie zgadza się na współpracę i ucieka przed tym szaleńcem, przez którego jej spokojne życie gwałtownie się kończy. 


,,Pomyśl o tym, co najważniejsze. Życie to coś więcej niż znalezienie tego, z czym można żyć, to znalezienie czegoś, dla czego warto żyć."

Zabiera ze sobą nowo poznanego pracownika szpitala, Nathana. Wydaje się on inny niż wszyscy, których do tej pory miała okazję spotkać. Bogini nie myli się - ten mężczyzna skoczyłby za nią w ogień... Może to kwestia lekkiego uroku, jakiego użyła, żeby przekonać go o swojej boskości, ale tak czy siak zaprzyjaźniają się ze sobą.


,,Zakładam, że ludzie z gruntu są dobrzy i godni zaufania, póki nie wykażą mi, że się mylę, wtedy są dla mnie po prostu martwi. Czasami dosłownie."

On ma zostać jej prawdziwym wyznawcą, o których ciężko w XXI wieku, a ona... Ona daje mu możliwość przeżycia niebezpiecznej przygody i spędzenia ze sobą czasu... Któż by odmówił? 

Książka z początku wydawała mi się oklepana, bo przecież ile już mamy książek o mitach? (no i wszyscy wiedzą, że nikt Ricka nie przebije w tym temacie haha). Czytając ją za pierwszym razem, nie dobrnęłam nawet 50 strony, bo stwierdziłam, że póki co nie mam na nią ochoty. Teraz jednak, zagłębiając się w dalsze losy bohaterów, spodobał mi się pomysł i nie powiem, żebym się nudziła podczas tej lektury. 

Spodobała mi się ta specyficzna przyjaźń między Sarą a Natem. Co prawda wątpię, abym ja przyjęła z takim spokojem wiadomość, że zostałam porwana przez boga i czy zostawiłabym wszystko jak leci, żeby przeżyć przygodę... Niczym Hobbit haha Ale koniec końców wyszło ciekawie.


,,Nie jestem już tą samą osobą, co wtedy, gdy się spotkaliśmy, to prawda, jednakże ty też już nie jesteś taka jak wcześniej. Wszyscy się zmieniamy. Takie jest życie. Zmieniamy się pod wpływem wydarzeń i ludzi. Przyjaciół, rodziny, reklam... Jeśli dokonałem tego wyboru dlatego, że odegrałaś w tym rolę, to w porządku, przynajmniej zrobił to ktoś, komu ufam."


Sytuacja w jakiej się znajdują, rozwiązania jakie podejmują, akcja jaka się dzieje - to wszystko jest ogromnym plusem. Za pierwszym razem wkurzał mnie humor głównej bohaterki. Uważałam ją za płytką, ale za drugim razem przyznam, że często się uśmiechałam podczas czytania. I zobaczyłam, że jest mądrą bohaterką... Która dobra, może nie da rady wszystkiego zaplanować (chociaż ta kwestia z wyjściem... To było dobre haha) ale mało było sytuacji, żeby mnie wkurzała i widać było w niej z jednej strony mądrość kilkutysięcznej bogini, a z drugiej lekkość charakteru Amerykańskiej nastolatki. Podsumowując: wiedziała kiedy zachować zimną krew i myśleć, a kiedy bawić się i śmiać.

Sama organizacja, w której ludzie przetrzymują bogów z różnych mitologii, to jak tworzą hybrydy jest super opisana. 
Ciekawe wątki m.in.: Co kryje się za brutalnym zachowaniem Gareta?
Co zrobił ojciec Samanthy (kierownik)?




,,Jeśli zacznę o nim myśleć jak o wariacie, mogę zacząć go lekceważyć jako wroga. A ci ludzie byli moimi wrogami, co do tego nie miałam żadnych wątpliwości. Chcieli obedrzeć ludzkość z moich darów i nagiąć mnie do swojej woli. Mamy prawo do wolności jak każde inne stworzenie, nie wspominając już o tym, że nasze istnienie od zawsze poświęcone było pomaganiu naszym stwórcom."



I ostatnie strony, które sprawiły, że jak z początku po drugi tom sięgać nie chciałam, tak teraz, jak tylko będzie, zdecydowanie to zrobię.

Naprawdę jestem ciekawa jak rozwiąże się wątek z pokonaniem resztą baz organizacji oraz z Apopem - czystym wcieleniem zła... Chociaż wydaje mi się, że ta postać z mitologii egipskiej nazywała się Apopisem... 

No ale okej... Apop - Apopis, prawie to samo haha


,,Oszukali was. Zmienili wasze osobowości, gdy dali wam większą moc. Wiara może przenosić góry, wstrząsnąć ziemią, przekształcić cały świat. Może zmienić naturę ludzką, całe imperia i samą rzeczywistość. I zmieniła was."

To tyle na dziś! 
Dajcie znać czy sięgniecie po Freję, a jeśli czytaliście - to czy wam się spodobała.
Ja zapraszam was jeszcze na mojego instagrama :D
Buziak ;* i do następnego!




Komentarze

  1. Niestety, też obawiałam się zbytniego podobieństwa do Percy'ego, ale po Twojej recenzji może się skuszę wolnym czasem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze że jak juz się sięgnie to to pod żadnym względem Percy nie jest XD

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty