PREMIERA - SAVE ME - krok wstecz czy rozgrzewka przed SAVE YOU?
Tytuł: Save meAutor: Mona KastenPremiera: 13 lutego 2019r.Wydawnictwo: JaguarLiczba stron: 384Ocena: 7/10
Ruby Bell to uczennica Maxton Hall. Ta bohaterka jest jednym z większych, jeśli nie największym, plusem tej książki. Pokochałam ją i gwarantuje wam, że wy również ją pokochacie. Dziewczyna nie dość, że zorganizowana, do tego twardo stąpająca po ziemi, zdecydowana i nie dająca sobie w kaszę dmuchać. Jej największym marzeniem, celem, jest dostanie się do Oxfordu. Od najmłodszych lat pracuje na swój sukces.
Z kolei nasza męska wisienka na torcie to James, chłopak z bogatej rodziny. Ba! Bogatej to mało powiedziane. Beaufortowie nie dość że dziani, to jeszcze znani w całej Anglii ze swojej marki. Chłopak od najmłodszych lat dostawał, to co chciał. Jednak pomijając fakt, że w takiej sytuacji ciężko o prawdziwych przyjaciół, James nigdy nie miał tak idealnego życia jak wszyscy wokoło twierdzą.
Chłopak bowiem nie miał nigdy tej jednej, najważniejszej rzeczy - możliwości wyboru. Od dziecka wiedział, że jako starszy z rodzeństwa, kiedy dorośnie przejmie rodzinny biznes. Z czego w żadnym stopniu nie jest zadowolony. Rodzice zaplanowali mu przyszłość, przez co ten nigdy nie miał szans marzyć. Nie robił tego, bo po co skoro i tak nie ma nic do gadania?
Przy postaci Jamesa wspomnę od razu o tym co mi się tu nie podoba. Cała elita bogatych dzieciaków jest moim zdaniem zbyt przesadzona. Nie chce mi się wierzyć, iż osiemnastolatkowie żyjący od imprezy do imprezy, ćpający i pijący, nawet przy bogatych rodzicach, tak łatwo zdają do następnych klas. A już w ogóle, że mają spore szanse aby dostać się do Oxfordu.
Tutaj mam wrażenie, że autorka sięgnęła po zbyt znany jej teren życia studenckiego. zachowanie elity jest jak dla mnie trochę zbyt dorosłe pod względem śmiałości i zbyt dziecinne zarazem. Nie wydaje mi się to szczególnie dobrym połączeniem. Każdy wiek ma swój czas.
Pewnego dnia Ruby jest świadkiem czegoś, co zagraża reputacji rodziny Beaufortów... No i od tej pory James zaczyna mieć ją na celowniku.
Okazuje się to banalnie proste, bowiem chłopak wyprawia kolejny z rzędu numer, który tym razem (o dziwo po tylu latach!) doczekuje się kary. Do końca semestru zamiast grać w Lacrose, ma bowiem uczęszczać do komitetu organizacyjnego... Którego przewodniczącą jest Ruby oraz jej przyjaciółka Lin.
Nienawiść pomiędzy tą dwójką przekształca się powoli w coś na kształt akceptacji... Później przyjaźni, rozumienia... Aż wreszcie... No właśnie, jak to się skończy?
Relacja jest ciekawa i kształtuje się stopniowo. Mamy tu kolejny zbieg okoliczności, bez którego gwiazda szkoły nigdy nie zwróciłaby uwagi na tak zwykłą nastolatkę jak Ruby i nie polubiłaby jej kompletnie odmiennego od swojego charakteru
Podoba mi się jednak ten związek, bo ma być on dobry, a nie wielce realny. Przecież to książka prawda?
Jednak jeśli już przejdziemy do problematyki... Tutaj to się zaczyna. Pierwszy tom to dopiero początek... Ja się boję o to, że w drugim autorka przekroczy tę granice - słodko a gorzko. Kasten dała nam za dużo, co bywa odczuwalne.
W Save me nie podobało mi się przekombinowanie, nie tylko w przedstawieniu postaci, które okej są ciekawe i charakterystyczne, ale powiedziałabym że za bardzo, ale również pod względem problemów. Autorka chciała pokazać zbyt wiele i przesadziła. Mam wrażenie, że jest zbyt słodko-gorzko. Główni bohaterowie raz postanawiają być razem nie ważne co się stanie i co myślą inni... A niecałe dwa rozdziały dalej dzieje się coś co zmienia sytuację o 180° i nie my jednak nie możemy, Ruby to nie ma przyszłości, nie pasujesz do mojego życia, nie pasujesz tutaj... No to mi się nie podobało.
,,Ruby budziła we mnie uczucie, którego nie doświadczyłem nigdy wcześniej. Wydawało mi się, że z nią u boku wszystko jest możliwe. Co za cudowne, straszne kłamstwo. Bo w rzeczywistości nie jestem wolny. W przeciwieństwie do niej, świat nie stoi przede mną otworem, nie mam nieograniczonych możliwości i wyboru. Od początku wiadomo, jak będzie wyglądało moje życie. Może właśnie to pociągało mnie w niej od samego początku. Ona bierze swój los we własne ręce, ja jestem tylko pionkiem na planszy.Ona żyje, ja tylko egzystuję. Nie pasujemy do siebie".
To też czyni z Ruby bohaterkę rozstań i powrotów, gdzie jej stanowczość niknie, a przecież nie jest ona takim typem dziewczyny... Na szczęście nie odbiło się to negatywnie w mojej ocenie Ruby, bo bardzo ją polubiłam i rozumiem, że po prostu się martwi i nie chce zostawić chłopaka samego.
Okej, okej, żeby jednak nie było, że tylko krytykuje. Gdyby pominąć tych parę gorszych aspektów, dzięki Bogu, i ta historia ma genialny humor, z którego Kasten słynie. Kolejnym ogromnym plusem, a zarazem być może minusem, jest fakt, że przez tę książkę się płynie! Przeczytanie jej za jednym posiedzeniem jest przyjemnością, bo nie patrzy się obcesowo na ilość stron i nie odlicza się do końca. Styl autorki jest idealny do tego typu książek - nie ma zbędnych wydłużaczy, jest lekko, czasem śmiesznie, czasem smutno.
O większości pobocznych bohaterach jest jakieś słowo, wzmianka, co mi się spodobało. Nie były to też bardzo ciężkie informacje, które pomieszałyby nam w głowach.
Bardzo spodobał mi się też wątek dotyczący siostry Ruby (i ogółem jej postać jest cudna!), która prowadzi modowego bloga XXL. To super przekaz dla nastolatek, który pokazuje, że nawet jeśli wykraczasz poza normy,,piękności" możesz wyglądać obłędnie, a twoja,,inność" jest tylko i wyłącznie twoim atutem. Po prostu musisz go znaleźć.
Genialnie wykreowana jest też relacja rodzinna. Na dodatek super zagraniem jest oddzielenie życia szkolnego od domowego, czego Ruby się uparcie trzyma.
Wspomniałam, że przez książkę się płynie... A jakie wrażenie wywarło na mnie zakończenie? Otóż za słodko-gorzko! To było takie... Jak grom z jasnego nieba. Dwubiegunowość nastrojowa. Jedna informacja i sytuacja zmienia się o 180°. Ponownie!
Ujęłabym to tak - wracamy do punktu wyjścia. A tom drugi zapowiada się bardzo skomplikowanie i liczę, że autorka tego tego nie zepsuje!
Podsumowując.
Mam wrażenie jakby Kasten zrobiła krok wstecz. Co nie zmienia faktu, że ta książka jest i tak naprawdę dobra! Jeśli szukacie czegoś przyjemnego, a zarazem problematycznego o licealnym życiu, z cudowną główną bohaterką, ciekawym i mega skomplikowanym związkiem nie przejdziecie obojętnie obok Save me. Historia mimo, iż często się zapętla i kończy się powrotem do punktu wyjścia zachęca do sięgnięcia po dalsze tomy. I to bardzo! Nie wyobrażam sobie zostawić tak tej historii. Jak na moment dzisiejszy problematyka jest w granicach rozsądku i jeśli autorka pociągnie to ciut lepiej w następnych dwóch tomach, to będzie jak najbardziej super! Jeszcze co do bohaterów, a dokładniej Jamesa, bo mało o nim samym było. No to tak, chłopak ma trudną sytuację rodzinną, która usprawiedliwia jego zachowania, jednak liczę na to że w drugim tomie jego postać się rozwinie, tak jak być powinno i pokocham go mocniej. Broń Boże znienawidzę.
I co? Macie w planach Save me? A może już czytaliście? Jak wam się podobało?
Dajcie znać w komentarzach :D Zapraszam jeszcze na instagrama i życzę wam miłego dnia!
Buziak ;**
Ruby Bell to uczennica Maxton Hall. Ta bohaterka jest jednym z większych, jeśli nie największym, plusem tej książki. Pokochałam ją i gwarantuje wam, że wy również ją pokochacie. Dziewczyna nie dość, że zorganizowana, do tego twardo stąpająca po ziemi, zdecydowana i nie dająca sobie w kaszę dmuchać. Jej największym marzeniem, celem, jest dostanie się do Oxfordu. Od najmłodszych lat pracuje na swój sukces.
Z kolei nasza męska wisienka na torcie to James, chłopak z bogatej rodziny. Ba! Bogatej to mało powiedziane. Beaufortowie nie dość że dziani, to jeszcze znani w całej Anglii ze swojej marki. Chłopak od najmłodszych lat dostawał, to co chciał. Jednak pomijając fakt, że w takiej sytuacji ciężko o prawdziwych przyjaciół, James nigdy nie miał tak idealnego życia jak wszyscy wokoło twierdzą.
,,Miałaś rację, kiedy mówiłaś, że sam nie wiem, czego chcę od życia. Nie zastanawiam się nad tym, co mógłbym robić, bo jeżeli pozwolę sobie na marzenia, później będzie tylko gorzej".
Chłopak bowiem nie miał nigdy tej jednej, najważniejszej rzeczy - możliwości wyboru. Od dziecka wiedział, że jako starszy z rodzeństwa, kiedy dorośnie przejmie rodzinny biznes. Z czego w żadnym stopniu nie jest zadowolony. Rodzice zaplanowali mu przyszłość, przez co ten nigdy nie miał szans marzyć. Nie robił tego, bo po co skoro i tak nie ma nic do gadania?
,,Plan był taki, że ostatni rok w szkole miał być najlepszym rokiem mojego życia. Miałem rozkoszować się ostatnimi chwilami z przyjaciółmi. Z chłopakami, którzy są dla mnie jak druga rodzina.Z całą pewnością w planie nie było uczuć do kogoś, z kim i tak nie mam szans na wspólną przyszłość".
Przy postaci Jamesa wspomnę od razu o tym co mi się tu nie podoba. Cała elita bogatych dzieciaków jest moim zdaniem zbyt przesadzona. Nie chce mi się wierzyć, iż osiemnastolatkowie żyjący od imprezy do imprezy, ćpający i pijący, nawet przy bogatych rodzicach, tak łatwo zdają do następnych klas. A już w ogóle, że mają spore szanse aby dostać się do Oxfordu.
Tutaj mam wrażenie, że autorka sięgnęła po zbyt znany jej teren życia studenckiego. zachowanie elity jest jak dla mnie trochę zbyt dorosłe pod względem śmiałości i zbyt dziecinne zarazem. Nie wydaje mi się to szczególnie dobrym połączeniem. Każdy wiek ma swój czas.
,,-Dlaczego zawracasz sobie głowę przyszłością, skoro mamy teraz? – pyta cicho.
– Bo zasłużyłaś na coś lepszego. Moja przyszłość jest już skreślona. Twoja nie.
– Nieprawda – mówi stanowczo. – Masz takie same możliwości, jak wszyscy inni. Tylko musisz wyciągnąć po nie rękę, James".
Pewnego dnia Ruby jest świadkiem czegoś, co zagraża reputacji rodziny Beaufortów... No i od tej pory James zaczyna mieć ją na celowniku.
Okazuje się to banalnie proste, bowiem chłopak wyprawia kolejny z rzędu numer, który tym razem (o dziwo po tylu latach!) doczekuje się kary. Do końca semestru zamiast grać w Lacrose, ma bowiem uczęszczać do komitetu organizacyjnego... Którego przewodniczącą jest Ruby oraz jej przyjaciółka Lin.
,,Na boisku mogę zapomnieć. Tutaj przypominają mi, kim jestem, jak będzie wyglądała moja przyszłość".
,,Doskonale wiem, o co jej chodzi. Kiedy ktoś wypowie coś na głos, tworzy się przestrzeń, w której dana informacja może się rozwijać, może stać się prawdziwa".
Relacja jest ciekawa i kształtuje się stopniowo. Mamy tu kolejny zbieg okoliczności, bez którego gwiazda szkoły nigdy nie zwróciłaby uwagi na tak zwykłą nastolatkę jak Ruby i nie polubiłaby jej kompletnie odmiennego od swojego charakteru
Podoba mi się jednak ten związek, bo ma być on dobry, a nie wielce realny. Przecież to książka prawda?
,,To miła dziewczyna, panie Beaufort – nagle z głośnika płynie głos Percy’ego. Pochylam się do przodu, choć dzieli nas szyba. – Proszę tego nie zepsuć.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odpowiadam. Ale nie puszczam jej dłoni".
,,Na boisku... Powiedziałem ci wtedy, że nie możesz stracić czegoś, czego nigdy nie miałaś.-
Wspomnienie tamtych słów jest jak bolesny cios. Chcę odwrócić wzrok, ale nie mogę. Zbyt wiele moich emocji znajduje odzwierciedlenie w jego oczach. – Kłamałem. Ruby Bell, jestem twój, odkąd rzuciłaś mi pieniądze w twarz".
W Save me nie podobało mi się przekombinowanie, nie tylko w przedstawieniu postaci, które okej są ciekawe i charakterystyczne, ale powiedziałabym że za bardzo, ale również pod względem problemów. Autorka chciała pokazać zbyt wiele i przesadziła. Mam wrażenie, że jest zbyt słodko-gorzko. Główni bohaterowie raz postanawiają być razem nie ważne co się stanie i co myślą inni... A niecałe dwa rozdziały dalej dzieje się coś co zmienia sytuację o 180° i nie my jednak nie możemy, Ruby to nie ma przyszłości, nie pasujesz do mojego życia, nie pasujesz tutaj... No to mi się nie podobało.
,,Ruby budziła we mnie uczucie, którego nie doświadczyłem nigdy wcześniej. Wydawało mi się, że z nią u boku wszystko jest możliwe. Co za cudowne, straszne kłamstwo. Bo w rzeczywistości nie jestem wolny. W przeciwieństwie do niej, świat nie stoi przede mną otworem, nie mam nieograniczonych możliwości i wyboru. Od początku wiadomo, jak będzie wyglądało moje życie. Może właśnie to pociągało mnie w niej od samego początku. Ona bierze swój los we własne ręce, ja jestem tylko pionkiem na planszy.Ona żyje, ja tylko egzystuję. Nie pasujemy do siebie".
To też czyni z Ruby bohaterkę rozstań i powrotów, gdzie jej stanowczość niknie, a przecież nie jest ona takim typem dziewczyny... Na szczęście nie odbiło się to negatywnie w mojej ocenie Ruby, bo bardzo ją polubiłam i rozumiem, że po prostu się martwi i nie chce zostawić chłopaka samego.
,,Ale to jakiś początek. Wszystko będzie możliwe, gdy sam dla siebie przestaniesz być przeszkodą".
Okej, okej, żeby jednak nie było, że tylko krytykuje. Gdyby pominąć tych parę gorszych aspektów, dzięki Bogu, i ta historia ma genialny humor, z którego Kasten słynie. Kolejnym ogromnym plusem, a zarazem być może minusem, jest fakt, że przez tę książkę się płynie! Przeczytanie jej za jednym posiedzeniem jest przyjemnością, bo nie patrzy się obcesowo na ilość stron i nie odlicza się do końca. Styl autorki jest idealny do tego typu książek - nie ma zbędnych wydłużaczy, jest lekko, czasem śmiesznie, czasem smutno.
,,-Wyglądasz, jakbyś prosił się o lanie.
– Wyglądam, jakby lanie mi zwisało. I na tym polega różnica – odpowiada i patrzy na mnie. – Teraz ty.
Usiłuję powtórzyć jego minę. Sądząc po drgających kącikach jego ust, nie bardzo mi to wychodzi.
– No dobra, może na początku wystarczy, kiedy nie będziesz patrzyła na wszystkich wokół tak, jakbyś chciała spalić ich wzrokiem."
O większości pobocznych bohaterach jest jakieś słowo, wzmianka, co mi się spodobało. Nie były to też bardzo ciężkie informacje, które pomieszałyby nam w głowach.
Bardzo spodobał mi się też wątek dotyczący siostry Ruby (i ogółem jej postać jest cudna!), która prowadzi modowego bloga XXL. To super przekaz dla nastolatek, który pokazuje, że nawet jeśli wykraczasz poza normy,,piękności" możesz wyglądać obłędnie, a twoja,,inność" jest tylko i wyłącznie twoim atutem. Po prostu musisz go znaleźć.
,,-To zupełnie jak w Harrym Potterze. Imię Voldemorta budzi grozę tylko dlatego, że nikt nie śmie go wypowiedzieć. Tak samo jest ze słowem „gruby”, a przecież to tylko przymiotnik, niczym się nie różni od „szczupły” czy „chudy”. To tylko słowo, i to wcale nienaznaczone negatywnie".
Genialnie wykreowana jest też relacja rodzinna. Na dodatek super zagraniem jest oddzielenie życia szkolnego od domowego, czego Ruby się uparcie trzyma.
,,Ale dom to moja oaza spokoju. Tutaj liczy się rodzina, lojalność, wierność i miłość. W Maxton Hall liczy się tylko jedno: pieniądze. Boję się, że zniszczę naszą oazę, kiedy sprowadzę tutaj sprawy stamtąd."
Wspomniałam, że przez książkę się płynie... A jakie wrażenie wywarło na mnie zakończenie? Otóż za słodko-gorzko! To było takie... Jak grom z jasnego nieba. Dwubiegunowość nastrojowa. Jedna informacja i sytuacja zmienia się o 180°. Ponownie!
Ujęłabym to tak - wracamy do punktu wyjścia. A tom drugi zapowiada się bardzo skomplikowanie i liczę, że autorka tego tego nie zepsuje!
,,– Nie wiesz, czego ode mnie chcesz. Nie wiesz, czego chcesz od życia. Ty chyba w ogóle nic nie wiesz.
- Wiem doskonale, czego chcę. – Po wahaniu nie ma ani śladu, nagle wydaje się bardzo pewny siebie.
– Więc czemu tego nie weźmiesz?
– Bo to, czego chcę, nigdy nie miało znaczenia. - Resztki mojej samokontroli przez cały czas wisiały na włosku, który w tym momencie pęka bezpowrotnie.– Dla mnie tak! Dla mnie zawsze liczyło się, czego chcesz!"
Podsumowując.
Mam wrażenie jakby Kasten zrobiła krok wstecz. Co nie zmienia faktu, że ta książka jest i tak naprawdę dobra! Jeśli szukacie czegoś przyjemnego, a zarazem problematycznego o licealnym życiu, z cudowną główną bohaterką, ciekawym i mega skomplikowanym związkiem nie przejdziecie obojętnie obok Save me. Historia mimo, iż często się zapętla i kończy się powrotem do punktu wyjścia zachęca do sięgnięcia po dalsze tomy. I to bardzo! Nie wyobrażam sobie zostawić tak tej historii. Jak na moment dzisiejszy problematyka jest w granicach rozsądku i jeśli autorka pociągnie to ciut lepiej w następnych dwóch tomach, to będzie jak najbardziej super! Jeszcze co do bohaterów, a dokładniej Jamesa, bo mało o nim samym było. No to tak, chłopak ma trudną sytuację rodzinną, która usprawiedliwia jego zachowania, jednak liczę na to że w drugim tomie jego postać się rozwinie, tak jak być powinno i pokocham go mocniej. Broń Boże znienawidzę.
I co? Macie w planach Save me? A może już czytaliście? Jak wam się podobało?
Dajcie znać w komentarzach :D Zapraszam jeszcze na instagrama i życzę wam miłego dnia!
Buziak ;**
Piękne cytaty <3
OdpowiedzUsuńRównie piękne co książka :***
UsuńTak mnie wszyscy kuszą tą książką, że absolutnie muszę ją przeczytać! Pozdrawiam cieplutko, Martynapiorowieczne.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJest czym kusić :**
Usuń