PRZEDPREMIEROWO! Książka, która idealnie wpasowałaby się do epoki Baroku - ZRANIONY PIANISTA!

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu :)
Tytuł: Zraniony Pianista
Oryginalny tytuł: Den sårade pianisten
Autor: Maria Ernestam 
Data premiery: 10.12.18r
Liczba stron: 433
Wydawnictwo: Kobiece
Ocena: 5/10


,,Naszym życiem rządzi przypadek. Również ten przeoczony".

Marieke i Veronica to przyjaciółki od lat. Kiedy umiera ukochana ciotka Veroniki - Klara, kobiety  natrafiają na zdjęcia z jej corocznych pięciotygodniowych wyjazdów. Veronica postanawia wyruszyć z przyjaciółką do Malezji i San Francisco śladami zmarłej.

W trakcie podróży kobiety dowiadują się wielu ciekawych rzeczy o Klarze, która jak się okazuje nie była wcale taka, jak wszystkim się wydawało.

Jednak... Czy Veronica chce poznać zupełnie obcy obraz ciotki?


,,W założeniu, że ktoś wyglądający na poukładanego nie może tańczyć, śpiewać i marzyć, jest coś głęboko niesprawiedliwego. Jedni eksponują swój żar przed światem, inni żarzą się w środku. Jeszcze inni być może spalają się w samotności i świecą dla wewnętrznej widowni, która może im nie wystarczyć".

Przyjaciółki poznają również tytułowego Pianistę - Jamesa, który odegra kluczową rolę w tej historii.


,,Zdążyłam jeszcze pomyśleć, jak źle jesteśmy przygotowani na ból. Wiemy, że cios nastąpi, stoimy naprzeciw sprawcy, jednak obrona, którą mu przeciwstawiamy jest zupełnie daremna. Jakby nasze ciała nie potrafiły przewidzieć siły i skutku ciosu. Może to kwestia przeżycia. Bo przewidzieć to, co nieskończenie okrutne, to znaczy utracić chęć do życia".

Co kryje się za pozornie niewinnym urlopem? Czy Marieke i Veronica zgubią swój cel, odkryją i odważą się rozwiązać brudy z przeszłości? I co najważniejsze:

Czy ich przyjaźń naprawdę przetrwa wszystko?

Zraniony Pianista to opowieść, co do której mam ogromnie mieszane uczucia.


Zamysł na tę książkę był dobry...
Ale zwyczajnie w świecie zawaliło pióro autorki. Czasem miałam ochotę nie kończyć, przymykały mi się oczy, chciałam mocno trzepnąć bohaterów i uświadomić, że zachowują się jak dzieci. Nawet w trakcie,,ostatecznej kłótni" Marieke miała z tyłu głowy, że ,,przecież Veronica ma żałobę - ona jest dobra". Przyznam, że naprawdę nie rozumiałam zachowań głównej bohaterki, która to usprawiedliwiała Veronikę, to próbowała przypodobać się Jamesowi.


,,-Zrób postanowienie, że nie zostaniesz jedną z tych głupich przegranych, lamentujących, płaczących i tak sparaliżowanych niemocą, że leżą i wręcz czekają na śmierć. Zdecyduj, że warto jest walczyć - i rób to. W przeciwnym razie nie będziesz człowiekiem, tylko drobną uwagą na marginesie, których jest aż za dużo. Walcz o swoje przetrwanie i o to, w co wierzysz".

Książka byłaby o niebo ciekawsza gdyby nie było podziału na 2004 i 2014 - który głównie opierał się na: czekam na syna przez całą noc, zastanawiam się czy wysłać maila do Veroniki po 10 latach jej milczenia i braku odpowiedzi na uprzednie maile i w między czasie myślę o niebieskich migdałach... Gdyby pozbyć się jeszcze tych akapitów zapychaczy byłoby ideolo...
Ciężko mi się skupić na plusach, bo zwyczajnie w świecie plusem jest ZAMYSŁ na tę powieść... W teorii - super, z praktyką... gorzej.


,,Czasem wystarczy wypowiedzieć coś głośno, żeby rzecz utraciła swój powab i magię. Ludzie mają skłonność, żeby szybko wciskać innym swoje poglądy, niewłaściwy moment może wszystko popsuć. Albo też słyszymy takie pochwały, że mówimy jeszcze więcej, aż w końcu okazuje się, ze nie zostało nam nic z własnej ciekawości".
Oto dlaczego pisanie recenzji jest trudne hahah

Pomysł na wyprawę do Malezji i San Francisco w poszukiwaniu śladów po zmarłej ciotce i poznanie tajemniczego pianisty Jamesa naprawdę mi się spodobał, ale było tego wszystkiego po prostu za DU-ŻO.

Za dużo rozmyślań. 
Za dużo zabiegów okoliczności i nierealności. 
Za duży wpływ na Marieke mieli James i Veronica.

Książka, która mogłaby powstać w Baroku - epoce przepychu.


,,Światło waha się, a ja myślę sobie, że dobro musi wynikać z poczucia bezpieczeństwa, a nie z potrzeby. Ciągłe dawanie tylko po to, by wypełniać wewnętrzne czarne dziury, i oczekiwanie, że ten, kto bierze, też będzie dawał, prowadzi do samych rozczarowań".


Po pierwsze liczyłam na opowieść o prawdziwej przyjaźni, jak z resztą zapewniają na okładce.. A tymczasem tutaj mamy bardziej fałszywą i toksyczną relację. Veroniki szczerze nie trawię - być może polubiłam ją troszeczkę, czytając jej list, tłumaczący (i znowu - usprawiedliwiający!) jej dziwne zachowania. W zasadzie najbardziej polubiłam postać nieżyjącej Klary.


,,-Tak, przestałem jeździć w trasy koncertowe i przez pewien czas grałem na ulicy. Zdarzało się nawet, że sypiałem na klatkach schodowych. Ciekawe doświadczenie, każdy powinien spróbować. Być kimś, nad kim inni muszą przejść. Zwłaszcza jeśli się kiedyś mieszkało w najdroższych hotelach świata".

I po drugie, dlatego że wiedząc iż główne bohaterki są już dorosłymi kobietami, które mają synów, jedna męża, spodziewałam się historii dojrzałej i pokazującej, że owe kobiety mają jakieś doświadczenie życiowe wynikające z ich wieku. 
A ja czytając Zranionego Pianistę miałam wrażenie jakbym czytała young adult! Główne bohaterki przypominały mi bardziej studentki poszukujące przygody niż dojrzałe kobiety chcące dowiedzieć się jak najwięcej o zmarłej ciotce Veroniki.
Też jak Veronika pisze na końcu,,byłyśmy dziećmi". Kurde! Wiek 34 lat to nie bycie dzieckiem! I zrozumienie tego mając 44 nieco mnie zastanawia.

Gdyby owe 34letnie kobiety zamienić na 23latki byłabym bardziej wyrozumiała. Bo jak mniej więcej wiem o co autorce chodziło... Tak nie do końca wiem jak to ugryźć.

Gdyby oceniać w kategorii young adult książka byłaby świetna! I zrozumiałabym te rozterki miłosne, i pragnienie przygody, i poznawanie samego siebie, i te ciągłe przemyślenia Merieke... Ale gdyby spojrzeć na to jak się powinno, czyli jako New adult... No to już nie do końca.


,,-Czasem wydaje nam się, że ludzi można oszukać. Jakby byli jakimiś głupcami. A ludzie nie są głupi. Nawet ci, którzy rzeczywiście nie rozumieją, o co w tym dokładnie chodzi. Jeśli to, co robisz, nie emocjonuje ciebie samego, inni też tego nie poczują".

Co mi się nie podobało:
- Postać Veroniki była drażniąca i zdecydowanie jej nie polubiłam,
- Główna bohaterka była bardzo łatwowierna. Cały czas zrzucała winę na siebie i ciągle usprawiedliwiała Veronikę przez co miałam ochotę nią porządnie potrząsnąć,
- W pewnym momencie miałam wrażenie, że czytam melodramat, ta tu skacze, ci tu biegną... Bo-że!,
- Pomysł na historię - mega ciekawy, ale wykonanie... Leży,
- Styl autorki bardzo męczący,
- Od początku miałam nadzieję, że zakończenie uratuje okropny początek (tak się stało! Dzięki Bogu!) i będzie warte uwagi i poświęconego czasu. Dopiero od ok. 230 strony zaczęłam się naprawdę wkręcać w akcję,
- Mam wrażenie że z co najmniej 100 stron to zwykłe zapychacze - byleby książka była grubsza,
- Ciągle pojawiają się teksty typu: przypomniało mi się jak... Zastanawiam się nad tym... Myślę o tamtym. Totalnie niepotrzebne, a zauważalne i wręcz przeszkadzające w trakcie czytania,
Jak tylko widziałam taki zwrot od razu miałam ochotę pominąć akapit, bo wiedziałam że będą to kolejne tematy egzystencjalne,
- których było po prostu za dużo. Po samych cytatach możecie zauważyć, że główna bohaterka ciągle o czymś myśli przez co totalnie czytelnik wytrąca się z akcji,
- Czasem cytaty były tak rozbudowane i filozoficzne, że autentycznie nic nie rozumiałam.


,,Powietrze, duchota i jeszcze jedna prawda, którą trzeba przyjąć. Prawda, która mówi, że kłamstwo istnieje".

Mimo wszystko jednak polecam osobom, którym nie przeszkadzają wydłużone opisy o wszystkim i o niczym. Wiele rzeczy mnie drażniło, jednak całokształt oceniam przeciętnie: ani nie genialnie, ani nie tragicznie, bo pokochałam zwiedzane miejsca i pobocznych bohaterów. Bo mimo, że sporo akapitów mnie męczyło - były też takie które naprawdę dawały do myślenia i mi się podobały. Zraniony Pianista ma w sobie wiele wartości, więc dla nich polecam wam się z nim zapoznać. Po prostu trzeba przemęczyć się z pierwszą połową, a później historia zaczyna nabierać ciekawych kształtów. 

To co? Zamierzacie wyrobić swoje zdanie na temat tej książki? Jeśli przeczytacie - koniecznie dajcie znać co sądzicie!

Zapraszam również na mojego instagrama i życzę wam miłego wieczoru! Buziak :**


,,Trudno nam jest zrozumieć, że ludzie mogą wstydzić się braku czegoś, co my sami dostaliśmy albo zdobyliśmy w sposób tak oczywisty i łatwy, że czasem uznajemy za niewarte posiadania. Jednak o innych wiemy najczęściej tyle, ile nam ujawnią. Każdy z nas istnieje we własnej głowie i we własnym sercu, czyli w jedynych miejscach, gdzie jesteśmy tacy, jacy jesteśmy naprawdę, bez udawania i przybierania barw ochronnych. W jeszcze jednym oknie robi się ciemno. Kolejny człowiek postanawia, że już noc".

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty