MUSICIE TO PRZECZYTAĆ! OBOWIĄZKOWO DLA KAŻDEGO - RECENZJA ,,MORE HAPPY THAN NOT"!
Tytuł: ,,More Happy Than Not, Raczej Szczęśliwy Niż Nie"
Oryginalny tytuł: ,,More Happy Than Not"
Data Wydania: 15 Lutego 2018
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 393
Ocena: 7/6
Dobra, nie wiem!
Wymiękam...
(Po sporej chwili namysłu.)
Zacznę od tego że moją ulubioną książką, a dokładniej serią jest ,,Więzień labiryntu".
Nie wiem czemu. Takich rzeczy się po prostu nie kwestionuje...
I do tej pory nic nie było w stanie go przebić.
No ale teraz moje serduszko jest przedzielone na pół i rozdarte.
Kwestią nie do podważenia jest to że ,,More Happy than not, Raczej szczęśliwy niż nie" powinno zostać kategorycznie zabronione osobom tak niepełnosprawnym uczuciowo jak ja.
Przepraszam!
Cofam to co powiedziałam. Książka faktycznie jest mocnym pierdutnięciem.. Ale musi ją przeczytać KAŻDY!
Nie ma nie. Biegniecie do sklepu, biblioteki, znajomego. Nie obchodzi mnie to. Musicie to przeczytać (i mieć depresję jak ja, bo czemu nie?).
(Zważywszy na mój obecny stan pourazowy musicie wybaczyć mi emocjonalność tej recenzji).
Stwierdziłam że nie będę mówić o fabule, a skupie się na tym że ta książka powinna zostać oprawiona w gablotę z napisem ,,eksponat, nie dotykać!".
,,More Happy than not" to pisana wartość. Czytając tę książkę z każdą stroną miałam większe refleksje i przemyślenia.
Jeśli chcecie poznać mnie, poznajcie Aarona, czyli głównego bohatera. W trakcie czytania od samego początku traciłam granice pomiędzy życiem jego, a moim. Może nie przeżyłam czegoś tak traumatycznego jak śmierć ojca, który popełnił samobójstwo w wannie w domu, czyli w miejscu, do którego codziennie musisz wracać, ale mam z nim wiele wspólnego pod innymi względami. (i nie, nie mam na myśli wahań orientacji...)
Książka wprowadza w stan przemyśleń tego kim tak naprawdę się chce być, kim się jest, i kim się nie chce być.
Tylko że tu mamy również tajemniczą organizacje Leteo, która wymazuje niechciane wspomnienia.
Czy wymazanie czegoś na zawsze faktycznie pomaga?
I czy w ogóle da się pozbyć wspomnień raz na zawsze?
To jak bohater próbuje znaleźć kogoś kogo będzie naprawdę kochać i to jak zastanawia się... Kogo on właściwie kocha? Jego wybory wbiły mnie w siedzenie, bo naprawdę niektóre rzeczy były dla mnie nie małym zaskoczeniem. Sama wizja świata widzianego oczami Aarona, to jaki czuje się niepewny w swoim własnym życiu, wprowadza czytelnika w przemyślenia, czy jego własne życie jest takie jakie by chciał żeby było i czy w ogóle zna swoje prawdzie ja.
Uwierzcie mi, że po przeczytaniu tej książki wasze postrzeganie wszystkiego co wokół zmieni się o 180°.
Jeśli chodzi o zakończenie... To co tam się odjaniepawliło podsumowało po prostu wszystko. Pogodzenie się z losem głównego bohatera i to że postanowił żyć Raczej szczęśliwie niż nie, ta ostatnia strona... Boże to było piękne i straszne zarazem.
Przyznam się.
Przeczytałam tą ostatnią stronę w trakcie czytania, licząc że coś mi to pomoże.
Poza tym że byłam zdruzgotana słowami, nic do mnie nie dotarło. Nie wiedziałam jeszcze o czym mowa więc myślałam, że to czysta przenośna... A tu taki surprise!
Opinia społeczeństwa jest przecież w 21 wieku taka ważna. Podejmujemy decyzje wspólnie i oczekujemy szczerej pomocy, a w zamian dostajemy samotność i puste słowa.
Nie patrzymy na to czy kogoś ranimy, żyjemy w wiecznym przekonaniu że jesteśmy panami tego świata. Nie zwracamy na siebie uwagi, nie uśmiechamy się do ludzi, których spotkamy przypadkiem wzrokiem na ulicy.
Mam do was jedną prośbę. Uśmiechajcie się cały czas, bo nie wiecie ile jeszcze będziecie mieli możliwość pełnić tak prosty gest (i nie, nie chce tu powiedzieć że zginiecie marnie, a bardziej to że trzeba cieszyć się każdą chwilą i dziękować za każdy przeżyty dzień, nie ważne jak bardzo byłby on do bani).
Pomóżcie przypadkowej staruszce ponieść zakupy, czy wysiąść z tramwaju.
Życzcie komuś zupełnie przypadkowemu, miłego dnia.
A co ta osoba wtedy pomyśli? Jak się do niej uśmiechnę... Przecież mnie nawet nie zna... Pewnie stwierdzi, że trzeba mnie wysłać do czubków...
Widzicie? Tak wygląda sytuacja.
Nie chcę już się rozpisywać, więc po prostu zaufam szczęściu. Pamiętajcie, że znaleźć siebie to największa sztuka. I często nie potrafiąc jej odnaleźć uciekamy, błądząc i nie wiedząc co zrobić.
Ps. Napiszcie w komentarzach swoje odczucia wobec tego co tu napisałam. Jest to dla mnie bardzo ważne i przede wszystkim mobilizuje do dalszej pracy. Buziak ;***
Oryginalny tytuł: ,,More Happy Than Not"
Data Wydania: 15 Lutego 2018
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 393
Ocena: 7/6
,,Podpalam lont i petarda zaczyna się unosić. W tym momencie chciałbym, by moje życie było tak proste, jak bycie podpalonym i eksplodowanie w powietrzu."Okej...
Dobra, nie wiem!
Wymiękam...
(Po sporej chwili namysłu.)
Zacznę od tego że moją ulubioną książką, a dokładniej serią jest ,,Więzień labiryntu".
Nie wiem czemu. Takich rzeczy się po prostu nie kwestionuje...
I do tej pory nic nie było w stanie go przebić.
No ale teraz moje serduszko jest przedzielone na pół i rozdarte.
Kwestią nie do podważenia jest to że ,,More Happy than not, Raczej szczęśliwy niż nie" powinno zostać kategorycznie zabronione osobom tak niepełnosprawnym uczuciowo jak ja.
Przepraszam!
Cofam to co powiedziałam. Książka faktycznie jest mocnym pierdutnięciem.. Ale musi ją przeczytać KAŻDY!
Nie ma nie. Biegniecie do sklepu, biblioteki, znajomego. Nie obchodzi mnie to. Musicie to przeczytać (i mieć depresję jak ja, bo czemu nie?).
,,Gwiazdy na niebie nie zmieniają się i doceniam to".Kończąc książkę w maratonie, zastanawiałam się 1) Jak ja mam coś jeszcze przeczytać i 2) Jak ja mam to niby zrecenzować?!
(Zważywszy na mój obecny stan pourazowy musicie wybaczyć mi emocjonalność tej recenzji).
Stwierdziłam że nie będę mówić o fabule, a skupie się na tym że ta książka powinna zostać oprawiona w gablotę z napisem ,,eksponat, nie dotykać!".
,,More Happy than not" to pisana wartość. Czytając tę książkę z każdą stroną miałam większe refleksje i przemyślenia.
Jeśli chcecie poznać mnie, poznajcie Aarona, czyli głównego bohatera. W trakcie czytania od samego początku traciłam granice pomiędzy życiem jego, a moim. Może nie przeżyłam czegoś tak traumatycznego jak śmierć ojca, który popełnił samobójstwo w wannie w domu, czyli w miejscu, do którego codziennie musisz wracać, ale mam z nim wiele wspólnego pod innymi względami. (i nie, nie mam na myśli wahań orientacji...)
Książka wprowadza w stan przemyśleń tego kim tak naprawdę się chce być, kim się jest, i kim się nie chce być.
Tylko że tu mamy również tajemniczą organizacje Leteo, która wymazuje niechciane wspomnienia.
Czy wymazanie czegoś na zawsze faktycznie pomaga?
I czy w ogóle da się pozbyć wspomnień raz na zawsze?
,,Sytuacja staje się jasna: nikt nie miałby problemu z zapomnieniem, że kiedykolwiek istniałem. Może to jedyny sposób, by Leteo podziałało. Dla niewartych zapamiętania. Każdy chce zostać zapamiętany. Ale ja zaryzykuję."W More happy than not poznajemy siebie razem z głównym bohaterem. Autor tak przedstawił główną postać, że nie da się nie przeżywać tej książki. Również to że jest w niej masa świetnych, różniących się od siebie bohaterów sprawia że widzimy świat z kilku perspektyw.
To jak bohater próbuje znaleźć kogoś kogo będzie naprawdę kochać i to jak zastanawia się... Kogo on właściwie kocha? Jego wybory wbiły mnie w siedzenie, bo naprawdę niektóre rzeczy były dla mnie nie małym zaskoczeniem. Sama wizja świata widzianego oczami Aarona, to jaki czuje się niepewny w swoim własnym życiu, wprowadza czytelnika w przemyślenia, czy jego własne życie jest takie jakie by chciał żeby było i czy w ogóle zna swoje prawdzie ja.
Uwierzcie mi, że po przeczytaniu tej książki wasze postrzeganie wszystkiego co wokół zmieni się o 180°.
Ja osobiście czułam się jak przeżuta, wypluta i przyklejona do podeszwy buta, guma do żucia.,,Myślę o moim happy endzie nawet częściej niż zazwyczaj, pewnie dlatego, że ty próbujesz zbudować swój. Nie wydaje mi się, bym kiedykolwiek był szczęśliwy dopóki nie dowiem się, kim jestem i dotarło do mnie, że nie czeka mnie to w życiu, które teraz prowadzę".
Jeśli chodzi o zakończenie... To co tam się odjaniepawliło podsumowało po prostu wszystko. Pogodzenie się z losem głównego bohatera i to że postanowił żyć Raczej szczęśliwie niż nie, ta ostatnia strona... Boże to było piękne i straszne zarazem.
Przyznam się.
Przeczytałam tą ostatnią stronę w trakcie czytania, licząc że coś mi to pomoże.
Poza tym że byłam zdruzgotana słowami, nic do mnie nie dotarło. Nie wiedziałam jeszcze o czym mowa więc myślałam, że to czysta przenośna... A tu taki surprise!
,,Opadam na ziemię, opierając się o ścianę i zastanawiam się, gdzie, do diabła, jest moje miejsce w tym pieprzonym wszechświecie, który tak cholernie mnie załatwił. Przerażają mnie myśli, których w ogóle nie powinienem mieć. Mówią bym szukał zapomnienia, gdzie czekają na mnie odpoczynek i szczęście. Zaczynam płakać jeszcze bardziej; to nie jest to, czego chcę, ale znowu czuję, że to jedyne rozwiązanie".Dzięki tej książce zrozumiałam, że każdy toczy swoją własną walkę o której nic nie wiem, i to że nie mam prawa oceniać kogoś za to jaki jest. Często przez nie akceptację ludzie nie wytrzymują.
Opinia społeczeństwa jest przecież w 21 wieku taka ważna. Podejmujemy decyzje wspólnie i oczekujemy szczerej pomocy, a w zamian dostajemy samotność i puste słowa.
Nie patrzymy na to czy kogoś ranimy, żyjemy w wiecznym przekonaniu że jesteśmy panami tego świata. Nie zwracamy na siebie uwagi, nie uśmiechamy się do ludzi, których spotkamy przypadkiem wzrokiem na ulicy.
Mam do was jedną prośbę. Uśmiechajcie się cały czas, bo nie wiecie ile jeszcze będziecie mieli możliwość pełnić tak prosty gest (i nie, nie chce tu powiedzieć że zginiecie marnie, a bardziej to że trzeba cieszyć się każdą chwilą i dziękować za każdy przeżyty dzień, nie ważne jak bardzo byłby on do bani).
Pomóżcie przypadkowej staruszce ponieść zakupy, czy wysiąść z tramwaju.
Życzcie komuś zupełnie przypadkowemu, miłego dnia.
A co ta osoba wtedy pomyśli? Jak się do niej uśmiechnę... Przecież mnie nawet nie zna... Pewnie stwierdzi, że trzeba mnie wysłać do czubków...
Widzicie? Tak wygląda sytuacja.
,,Chcesz zmienić świat? Powtórzę to co słyszałeś już nie raz, nie dwa: zacznij od siebie naprawiać czas. Zacznij, nie czekaj, po prostu uśmiechaj".Mam nadzieję że zrozumieliście cały przekaz tej recenzji (o ile można tak nazwać moje filozofowanie hehe).
Nie chcę już się rozpisywać, więc po prostu zaufam szczęściu. Pamiętajcie, że znaleźć siebie to największa sztuka. I często nie potrafiąc jej odnaleźć uciekamy, błądząc i nie wiedząc co zrobić.
,,Co dalej?" to największe pytanie, na które nie odpowie ci nikt inny niż ty sam, to ty wybierasz drogę, którą będziesz szedł przez życie. Ty decydujesz. Masz władze. Masz ją w swoim własnym świecie." Autorskie :)I na zakończenie zadam wam pytanie. Pytanie do was samych.
Czym dla ciebie jest szczęście?
Ps. Napiszcie w komentarzach swoje odczucia wobec tego co tu napisałam. Jest to dla mnie bardzo ważne i przede wszystkim mobilizuje do dalszej pracy. Buziak ;***
Recenzja świetna! Widac tu silne emocje, ale płynie z niej czysta szczerość. Mnie zdecydowanie zachęca ona do sięgnięcia po tę książkę. Co do szczęścia to dla mnie jest ono wtedy, gdy wiem, że kocham, jestem kochana i niezależnie od wszystkiego mam na kogo liczyć. Nic nie daje tyle szczęścia co rodzina, bliscy, ukochani :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że się spodobała i dziękuję;** Nie ma milszych słów niż to, że ktoś po przeczytaniu czegoś sam chce to przeczytać heh. Jeśli ma się na kogo liczyć, ma się wszystko. Zgadzam się w 100%! Buziak ;**
UsuńNaprawdę świetna recenzja. Zawsze, kiedy ktoś zachwyca się tą książką, pojawia mi się uśmiech na twarzy, bo również dla mnie jest ona bardzo wyjątkowa. MORE HAPPY THAN NOT jest godna takich opinii, jak twoja :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dzięki ;*** Mam tak samo dlatego chciałam zafascynować kogo tylko się da tą książką, bo skłoniła mnie ona do AŻ takich przemyśleń hehe.
UsuńMiłego wieczorka ;)
Mega świetna i mega długa recenzja ! Jestem z ciebie dumna !��
OdpowiedzUsuńMega dziękuję i mega potwierdzam hehe. Cieszę się bardzo ;) Buziak ;**
UsuńWidać że szczere do bólu ;D cza przeczytać <3 ehh moja lista książek na 2019 jest już chyba za długa :*
OdpowiedzUsuń